I made this widget at MyFlashFetish.com.

piątek, 18 czerwca 2010

Rozdział 2

To była najdłuższa rozmowa jaką kiedykolwiek odbyłam z Eric'iem i to mnie najbardziej przerażało. Niechciałam go w moim domu, było by to niezręczne. Oceniał by mnie, każdy mój ruch...Co dopiero jak zobaczy mój pokój, cały różowy, ściany pokryte plakatami z małymi, słodkimi zwierzakami. Zaczełam panikować, to jest okropne. Co on sobie o mnie pomyśli?!
Szłam do domu wolniej niż zazwyczaj. Serce biło mi bardzo szybko, tak się bałam.
Telefon w mojej kieszeni od spodni zawibrował. Dostałam sms'a. Próbowałam sobię przypomnieć, czy dałam Eric'owi swój numer. Powoli wyjełam komórke z kieszonki, spojrzałam kto do mnie napisał. Nieznany numer. Wzięłam głęboki oddech i zapoznałam się z treścią sms'a, "Tu Eric. Za chwilkę będe u ciebie". Ręce zaczeły mi się trząść.  Nieszłam już do domu, ale biegłam. Biegłam tak szybko, że aż dostałam kolki. Byłam już tylko ulice dalej od mojego domu, lecz nadal nie mogłam biec. Zbliżałam się do domu.
Przed domem znajdował się nieznajomy dla mnie samochód. Wolnym krokiem weszłam po schodkach i po chwili byłam już w domu. Eric siedział na kanapie, obok mojego taty który jak zachipnotyzowany oglądał powtórkę meczu z wtorku, ale chłopak spoglądał w inną strone.
W moją strone.
- Kochanie, twój kolega Eric już jest- Krzyknęła mama z kuchni.
- Dzięki, mamo- Okrzyknęłam.
- Yyy, chodźmy do kuchni- Powiedziałam nie patrząc się Eric'owi w oczy. Weszłam do kuchni z nadzieją, żę Eric szedł za mną.
- Jak tam w szkole Jamie?- Spytała mnie mama. Odwróciła się z uśmiechem po załadowaniu zmywarki.
- Spoko- Normalnie, opowiedziałabym mamie wszystko co zdarzyło się w szkole tego dnia, ale niechciałam wyjść na jakąś wariatkę, przed Eric'iem- Nic takiego się nie działo.- odpowiedziałam chłodno.
- Nic takiego? To dziwne. Dostałaś złą ocenę z testu????? Nie, raczej nie mogłaś. Co jest kochanie? Przecież wiesz, żę mi możesz zwierzyć się ze wszystkiego.- Czy mama naprawde musiała mi to robić ?
-Nie masz własnego pokoju?- Eric spytał mnie po cichu. Naprawde niechciałam żeby zobaczył moją sypialnie, ale musiałam jakoś pozbyć się upierdliwej mamy.
- Yy, t-tak- odpowiedziałam zacinając się. - Mamo, idziemy na górę. - Wiedziałam, żę mojej mamie się to niespodobało. Zawsze mi mówiła "Żadnych chłopaków w twoim pokoju!", ale byliśmy już prawie na górzę, więc niemogła już nic powiedzieć. Zastanawiałam się czy zdąrzyłabym zerwać ze ściany wszystkie plakaty...
Do pokoju weszłam pierwsza, a Eric tuż za mną.
- Jejku. Co za...
- Słuchaj, nie jesteś tu po to żeby mnie krytykować, więc lepiej by było gdybyś się zamknął- przerwałam mu.
- Dobra, spoko. Nie bądź nieuprzejma.- powiedział.
- Nieważne. Poprostu miejmy już tą matematykę za sobą...- zaczęłam, wyjmując podręcznik.
- Miejmy już co za sobą? Znam i umiem wszystko. Rozumiem co robimy na matematyce. Poprostu mnię to nie obchodzi.- odpowiedział podirytowany, nadal rozglądając się po moim pokoju.
- Ymm no to powtórzmy kilka zadań, a potem możesz sobie pójść.- powiedziałam poddenerwowana.
- Dobra....- rzucił, rozkładając się na moim łóżku. Byłam zszokowana. Nie usiadł, tylko położył się za plecach a recę założył sobie za głowę. Nawet nie zdjął swoich brudnych, czarnych, conversów!
Usiadłam po drugiej stronie, powstrzymując się od powiedzenia czegoś niemiłego. Zadałam mu kilka trudnych pytań matematycznych. Na wszystkie odpowiedział poprawnie, bez żadnych problemów. Naprawdę mnie  zszokował. Był bardzo mądry.
- Wow.- skomentowałam.- Dlaczego nie robisz tak w klasie?
- Ponieważ, Pani Doskonała odpowiada na wszystkie pytania.
Zaczęłam się zastanawiać. Kim jest Pani Doskonała? I wtedy przypomniały mi się twarze wszystkich z klasy. To ja byłam doskonała...
- Nie odpowiadam na każde pytania.- powiedziałam hardo. Broniłam się.
- No prawie, ale i tak mam to gdzieś..
- Nierozumiem cię. Szkoła to twoja przyszłość. High School jest bardzo ważna, a szczególnie junior year.- Powiedziałam. Czułam się tak jak bym była jego mamą.
- Z moim życiem, to ja i tak nie mam przyszłości.- powiedział to zamykając oczy.
- Szkoda, żę tak właśnie myślisz. Z taką wiedzą napewno zajdziesz daleko w życiu.- Niewyglądał na przekonanego. Chciałam go jakoś zmotywować, ale to on odezwał się pierwszy.
- Dzięki, ale..nie jestem pewien. Widzisz Jamie, niekażdy ma tak doskonałą rodzinę jaką masz ty. - Kiedy to mówił patrzył mi się prosto w oczy.
- Co? Oni nie są doskonali. Czasami naprawde ich nieznosze. - Odpowiedziałam mu z szeroko otwartymi oczami.
- Z moją rodzinką niemogła byś spędzić nawet godziny....- Uśmiechnął się ponuro, nadal patrząc mi w oczy. I ja spoglądałam mu w oczy, niemogłam przestać. Były takie zastraszające ale niezwykle piękne. - No cóż, czas już na mnie. Do zobaczenia.
I wyszedł.
no to narazie tyle. :P
i tak więcej niż poprzednio ;D
jutro następny.
komentować bo jak nie to przestane pisać xD