I made this widget at MyFlashFetish.com.

niedziela, 20 czerwca 2010

Rozdział 5

Wstałam dziś wcześniej niż zwykle. Pogoda była przepiękna. Weszłam na dach w piżamie. Siedziałam tak z piętnaście minut. Wzięłam prysznic i ubrałam się, wybrałam jasno-dżinsowe rurki, różową bluzkę na ramiączka i baleriny w podobnym odcieniu. Wyprostowałam włosy i pomalowałam usta błyszczykiem. Wyszłam do szkoły, znajdowała się ona 4 ulice dalej od domu. Idąc, napawałam się pogodą, zawsze była taka sama, ale ja i tak witałam ją szczęśliwa jak by padało poprzedniego dnia.
Kiedy znalazłam się w szkole, poszłam po książki od matematyki, które były w mojej szafce. Eric stał przy swojej szafce, ale odwrócony do niej tyłem. Obserwował przechodnich.
Pomyślałam sobie, że może się do niego uśmiechnę ale tego nie zrobiłam, bo kiedy przechodziłam, odwrócił głowę w inną stronę. Mijając go zauważyłam kątem oka, że sie na mnie patrzy. Weszłam do klasy matematycznej, a Pan Bell kazał mi podejść do jego biurka.
- I jak było?- spytał, układając papiery w między czasie.
- Hm ?
- Czy Eric przyszedł wczoraj do ciebie, czy ty do niego?
- On do mnie... i muszę przyznać, że jest bardzo mądry. - odpowiedziałam.
- Naprawdę? Czyli myślisz, że da radę ?
- Tak.
- Świetnie! Umówiajcie się na wspólną nauke do czasu kiedy sam się o tym przekonam.
Wzięłam głęboki oddech i udałam siędo mojej ławki. Klasa była już prawie pełna i lekcja powoli się zaczynała. Po 10 minutach Eric wszedł do klasy.
- Eric!?- krzyknął Pan Bell .
- Co?- spytał, idąc do swojej ławki, za mną.
Kiedy przechodził, zauważyłam, że bardzo ładnie pachnie. Fakt, że zaczął używać perfum bardzo mnie zdziwił.
- Niemożesz, spóźniony wchodzić do klasy jak gdyby nigdy nic.
Eric go zignorował, niepatrzył na niego. Wiedziałam to, bo czułam jego wzrok na sobie.
- Obyś miał dobre usprawiedliwienie na swoje spóźnienie !- Krzyknął nauczyciel.
-Tak, mam. - zaczął Eric- Mój tata miał mały wypadek odworząc mnie do szkoły no i się spóźniłem... Powiedziałem już pani w recepcji i mnie wpóściła.
- Dobra- powiedział szybko pan Bell i kontynuował lekcję.
Po dobrych 35 minutach siedzenia w bezruchu i słuchania nauczyciela, lekcja dobiegała już końca.
- Zapiszcie sobie pracę domową i możecie iść.
Większość już poszła. Dokończyłam zapisywanie pracy domowej w zeszycie. Kiedy wstałam, Eric też wstał.
- Pan Bell chce żebyśmy nadal się spotykali po szkole.- powiedziałam nerwowo.
-Okej. - Eric skinął głową.
-Możemy pójść do ciebie jeśli chcesz.
- Nieee... naprawdę niewidzę w tym sensu, wiesz? - Powiedział, spoglądając mi w oczy.
Miałam takie uczucie, że niepowinnabym była patrzeć mu w oczy bo stało by się coś złego.
- Yy no. Może powinniśmy mu raczej udowodnić, że coś tam umiesz i nie będziesz już musiał przychodzić. - Stwierdziłam tym razem patrząc się na niego.
- No to widzimy się u ciebie w domu.
I odszedł. Postałam tak chwile i poszłam. Reszta dnia minęła bardzo szybko. Na Lunchu nic nie zjadłam, na angielskim Romeo i Julia, Biologia  i W-f.
Spakowałam się i znów biegłam do domu, a tak marzyłam o spacerze... Biegnąc przypomniałam sobie o rodzicach. Co oni powiedzą ?
Ale w domu nikogo nie było. Telewizor wyłączony i ogólnie było aż za cicho. Wyciągnełam butelkę wody z lodówki i usiadłam na krześle pijąc. Zadzwonił dzwonek od drzwi więc szybko podeszłam otworzyć. To napewno był Eric.
- Hej- Powiedziałam poddenerwowana.
- Hej.- Odpowiedział wchodząc do środka.
- Moich rodziców nie ma w domu więc...
- I co to ma niby znaczyć ?- Przerwał.
- Nic, tak tylko mówie.
Zachichotał.
- To co chcesz robić ?- Zapytał się.
- Prace domową ?- odpowiedziałam.
- Nie mam swojej.- ... A mógł przynieść.
- No to co teraz zrobimy?
- Masz słuchawki do iPod'a ?- spytał wyjmując iPod'a z kieszeni.
- Nie.. nie słucham za bardzo muzyki. Nawet nie mam iPod'a
Spojrzał na mnie tak jak bym mu powiedziała że mam 50 palców u nogi...
- No ale ja mam.- powiedział wyjmując słuchawki.
Usiadłam obok niego na kanapie.
- Jakiej muzyki słuchasz? - spytałam go, kiedy przewijał artystów na swojej liście.
- Lubię Metal.
Pomyślałam....Metal... Czy nie jest to przypadkiem ten rodzaj muzyki do którego nie potrzeba talentu i wystarczy tylko krzyczeć do rytmu ? 
- Ble. - powiedziałam po cichu.
- Mówiłaś, że nie słuchasz muzyki tak?
- Tak.
-Więc skąd wiesz...?
- Poprostu wiem.- Dodałam broniąc się.- Metal jest beznadziejny..
- Ah tak? To podaj mi przynajmniej 1 nazwe zespołu heavy metalowego.
Dyskretnie spojrzałam na jego iPod'a w poszukiwaniu jakiegoś zespołu.
- Yyyyyy.. BadFinger !- powiedziałam przekonana.
- Ha! źle!
- Co ? - prawie się śmiałam.
- Lubie różne rodzaje muzyki ale głównie metal. Masz! - podał mi słuchawkę i zjechał z sekcję 'p'. Wybrał zespół " Pantera " i piosenke " This Love ", po czym wcisnął play . Posłuchaliśmy całej piosenki i wtedy zrobiło mi się głupio.
- Przepraszam.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Czemu?  Spodobała ci się nieprawdaż ?- zapytał śmiejąc się. Nigdy niewidziałam go jak się śmieję.
- Tak. Faktycznie...jest bardzo fajna. Jestem zaskoczona.
Przesłuchaliśmy później więcej piosenek zespołu " Pantera " przez jakieś pół godziny.
- I co myślisz ?- spytał mnie Eric kiedy skończyliśmy słuchać już piosenek Pantery.
- Myślę, że polubię trochę metalu.
Eric znów się zaśmiał.
- Jesteś głodny ?
- Trochę.- odpowiedział odkładając swojego iPod'a spowrotem do kieszeni.
- To chodź.- Weszliśmy do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam 2 puszki coli.
- A masz red bulla ?
- yyymm Nie. Rodzice nie pozwalają mi tego pić. - wzruszyłam ramionami..
-Co ?  Ale red bull ma przecież prawie tyle samo kofeiny w sobie co kawa czy coca-cola!
Wow.. naprawdę był mądry
- Wiem no ale wiesz jacy są rodzice... - Zachichotałam kiedy Eric zajrzał do lodówki.
-Wow...Niemacie Alkocholu ?
- Nie! Oczywiście, że nie ! Moi rodzice nie piją !
-To chore.... powinnaś zobaczyć moją kuchnie...Powinnaś zobaczyć mój dom...- Zwiesił głowę, był zawstydzony.- Mój jebany dom jest pełen alkocholu..
Niepodobało mi się to, że bluźnił.
-Ohh.. Pijesz ?
- Nie no co ty! Nie jestem alkocholikiem.. Ale przyjdzie kiedyś taki dzień kiedy to się wkurze i coś zrobię, wiesz?
Porównując siebie z Ericiem, czułam się jak dziecko.Co ja wiedziałam o życiu ?
- Emmm.
- Gdzie twoi rodzice ?- Spytał rozglądając się po pokoju.
- Właściwie to niewiem, zazwyczaj zostawiali mi jakąś karteczkę z informacją... pewnie są jeszcze w pracy.
- A pracują jako...?
- Mój tata jest prawnikiem a mama pracuje w Banku Phoenix.- Eric był bardzo zawstydzony...
- A twoi gdzie pracują ?
- Yyy moja mama pracowała do czasu kiedy urodziła mnie..więc..
- Aaaa, zajmuje się domem?
- Możemy tak to ująć.- odpowiedział z uśmiechem.
Wiedziałam, że coś przedemną ukrywa.
- No to fajnie.- dodałam. Probowałam nie zabrzmieć podejrzanie.
I Nagle zadzwonił telefon.

no to na tyle ;D
i co o tym myślicie ? kto dzwonił ?
co myślicie o zachowaniu Erica?
tak tak zmieniłam zawody rodziców
wczesniej zapomniałam kim byli to wymyslilam xD
już się robi późno a ja zapomniałam zrobić pracę domową
z matmy ;/
dobra idę już, a wy komentować 
ah no i powiedzcie koleżanką o moim blogu ;D
może też się przyłączą do czytania :P
paaa ;*

Rozdział 4

  -Cześć- Powiedziałam zmieszana.
 -Zawsze tam tak siedzisz ?- Spytał się, patrząc w na mnie z dołu.- Nie jest to przypadkiem niebezpieczne ?
  -Przychodzę tu tylko okazjonalnie, a jest to niebezbieczne jeśli robi tu się coś więcej niż siedzi. Naprzykład, jeśli postanowiłabym zatańczyć jak baletnica, to napewno bym się połamała.- Oboje się zaśmialiśmy. Niechciałam, żeby rodzice nas usłyszeli więc zamknęłam za sobą okno.
  -Bardzo chciałbym się do ciebie przyłączyć, ale nie mam ochoty się dziś zabić.- Znowu się zaśmialiśmy.- Jednak jesteś więcej niż mile widziana, gdybyś zeszła z tamtąd i przyłączyła się do mnie.-  zauważyłam, że kiedy mówił poruszał też rękami. Może jest z Włoch? Niechciałam zejść. W saloniku byli rodzice, ale nie odzywają się do mnie więc nie ma to chyba znaczenia czy tam są czy nie.
  - Zaraz tam będe- Powiedziałam ciszej. Chciałam wspiąć się spowrotem na okno z gracją, ale mi się nie udało i wyglądało to komicznie. Schodząc po schodach planowałam co powiem rodzicom, gdy spytają się mnie gdzie idę. Pomyślałam sobię, że powiem im że idę pospacerować wokół domu. Jednak nie musiałam nic mówić, nawet się na mnie nie spojrzeli.
Chłopak stał na schodkach 3 metry przed frontowymi drzwiami. Czekał. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Ciemno brązowe włosy, czekoladowe oczy trochę opalony, ale tylko trochę. No i te mięśnie, małe, jak na 15-16sto latka przystało, wyglądały bardzo naturalnie. Wyglądał cudownie.
 - Mam na imię Anthony.- Z uśmiechem wysunął ręke w moją strone.
  -Jamie- Uścisnełam jego wielką dłoń. Także się uśmiechnęłam. Pachniał bardzo ładnie, miętowo.- Mieszkasz w okolicy?- byłam tego bardzo ciekawa.
 -Yy..Tak. Ulicę dalej.- Odpowiedział. - Przejdziemy się?- spytał po chwili, a ja skinęłam tylko głową.
 - Nigdy niewidziałam cię w szkole.- Zauważyłam.
 -To dlatego że chodzę do prywatnej szkoły.
 - No tak, ale...
 - Przepraszam że ci przerywam Jamie, ale muszę ci powiedzieć że jesteś bardzo ładna.- Gdy to mówi patrzył mi głęboko w oczy. Miałam ochotę go wtedy pocałować..a nawet go nie znałam.
-Ty też nieźle wyglądasz.- odpowiadająć wpatrywałam się w ziemię. On też zwiesił głowę. Nie mogłam przestać się uśmiechać, a Anthony się zarumienił.
- Yy. Kiedy musisz być spowrotem w domu ?- spytał, na powrót spoglądając na mnie. I ja spojrzałam na niego.
  - Nigdy. - Odpowiedziałam mu uśmiechając się jeszcze szerzej.
  - Nigdy? - Zachichotał.
  - Pokłóciłam się z moimi rodzicami.. yym.. Myślę, że nie obchodzi ich już to czy wogóle jestem w domu.
  - Napewno ich to obchodzi.- Odpowiedział czule. - Co powiesz na to, że za dziesięć minut przyprowadzę cię spowrotem do domu, żebyś rozwiązała swoje problemy z rodzicami. - Pomyślałam przez chwile. Niechciałam już wracać do domu. Dopiero co zaczeliśmy gadać. Najpierw mi mówi, że jestem bardzo ładna i zaraz chce mnie przyprowadzić spowrotem do domu, żeby pogodzić się z rodzicami?
  - Ja poprostu....Wolałabym.... Zostać tutaj, razem z tobą.- Odezwałam się smutno.
  - Nieprzejmuj się... Dam ci mój numer a ty dasz mi swój i jeszcze się spotkamy. - Wyjął swój telefon z kieszeni spodni. Poczym spojrzał na mnie. Podałam mu swój numer stacjonarny. - Czy mogę też prosić o twój telefon komórkowy- Spytał wpisując numer do telefonu.
  - Yyy.. Tak właściwie to rodzice zabrali mi dziś komórke i anulowali abonament. Najwyraźniej stwierdzili, że go nie używam, a nie będą za to wydawać pieniędzy. Są bardzo oszczędni...- Anthony zaśmiał się do siebie.
  - Wporządku. - Podał mi telefon, żebym zobaczyła co w nim napisał. - Dobrze zapisałem ? - spojrzałam na numer.
  - Tak dob... - Kiedy spojrzałam wyżej na nazwe, pisało tam : 'Jamie <3'. - Awww!- wyjęknełam, wkładając telefon spowrotem do jego kieszeni.
  - Chodźmy więc spowrotem do twojego domu.- Powiedział zawracając, a ja tuż za nim.
  - To gdzie jest ta twoja prywatna szkoła? - spytałam po chwili, próbując zacząć rozmowe.
  -  Centrum Phoenix. Jest bardzo droga, ale mama nalega żebym tam szedł...
  - Aha. - przerwałam naszą rozmowe, ponieważ byliśmy już przed domem.
  - No więc, zadzwonię do ciebie jutro po szkole. - dodał.
  - Tak. - Powiedziałam, czekając aż mnie pocałuje na pożegnanie. Spojrzałam mu w oczy. Razem pochyliliśmy się do siebie i wtedy...
  - Eee, czy to twoja mama ? - zapytał. Byliśmy bardzo blisko siebie a nasze usta prawie się stykały. Odwróciłam się, a Anthony cofnął się o krok. Mama patrzyła przez okno. Wpatrywała się we mnie. Niemogłam w to uwierzyć.
  - tak..- odpowiedziałam, oczywiście bardzo zła. - kogo to obchodzi- dodałam. - naczym to staneliśmy? - Znowu się pochyliłam.
  - To chyba nie za dobry pomysł, Jamie.- Powiedział, znów odsuwając się odemnie. - Do zobaczenia Jamie. - dodał przygnębiony.
  - Pa. - zabrzmiało to trochę niegrzecznie. Kiedy weszłam do domu, rodzice gapili się na mnie, więc upewniłam się, że niebyło kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, że chcą mnie jakoś ukarać, ale nie dałam im takiej szansy. Poprostu wbiegłam na górę po schodach, bez słowa i zamknęłam się w pokoju. Po czym zapisałam w pamiętniku wszystko, co przydarzyło się dzisiejszego dnia. Schowałam pamiętnik pod łóżkiem, zgasiłam swiatło i poszłam spać. Niemogłam się doczekać następnego spotkania z Athonym.


No...
idę spać bo oczy mi się zamykają
paa ; *

 

sobota, 19 czerwca 2010

Rozdział 3

Dziwnie się czułam. Brzuch mnie bolał, to pewnie dlatego, że nic dziś nie zjadłam. No tak. Zeszłam po schodach żeby zobaczyć co mama gotowała. Okazało się, że zmywa naczynia, a tata wyciera je suchą sciereczką.
 - Mamo, obiad już gotowy? - Spytałam niepewna.
 - Był, przez chwile. - Odpowiedziała, nie patrząc mi w oczy.
 -Więc... gdzie jest ?- poddenerwowana zaczęłam się rozglądać po kuchni.
 - Razem z Ojcem byliśmy głodni, postanowiliśmy na ciebie nie czekać, więc zjedliśmy.
 - Co? - wykrzyknęłam, byłam zła na rodziców. Nawet nic mi nie zostawili.
 - Coś jest z tobą nie tak ?!- Wydarł się tata. - Zawsze ci powtarzaliśmy, żadnych chłopaków w twoim pokoju! A ty co robisz?! Przynosisz tu jakiegoś zwyrodnialca! Zapomniałaś o zasadach Jamie?! I jak możesz odzywać się tak do swojej własnej matki?! - Tata jeszcze nigdy tak na mnie nie krzyczał. Łzy stanęły mi w oczach. Niewidziałam nic złego w przyprowadzaniu chłopaka do pokoju kiedy, wszystko co robiliśmy to matematyka.
 - Mamo, tato... Ja mu tylko pomagałam w matematyce, nie idzie mu za dobrze i Pan Bell chciał, żebym mu trochę pomogła. To wszystko. Nie jestem w nim zakochana, ani nie spotykamy się. Nic z tych rzeczy. - Czułam się troche niezręcznie mówiąc to rodzicom. Oczywiście próbowałam powiedzieć, że nie doszło do żadnego stosunku, bo to pierwsza rzecz która przychodzi na myśl każdemu rodzicowi, kiedy ich córka ma w pokoju chłopaka. Sex to był temat o którym nigdy nie rozmawialiśmy w domu, ani nigdzie indziej.
 - Jamie Michelle!- Krzyknęła mama, wrzucając talerz spowrotem do zlewu. - Słyszeliśmy waszą rozmowe, aż stąd!- I wtedy przypomniało mi się co o nich powiedziałam..."Oni nie są doskonali. Czasami naprawde ich nieznosze!"... I te niedzwiękoszczelne sciany. Możnabyło usłyszeć wszystko z mojego pokoju. Tego najbardziej nienawidziałam. Nigdy niemogłam słuchać muzyki na mojej wieży stereo. To był zapewne powód tego, że nie słucham muzyki wcale. Nigdy nie miałam czasu albo miejsca w którym mogłabym jej słuchać...
 - Mamo wiem, że on jest dziwny. To Pan Bell kazał nam się spotkać. Wcale niechciałam żeby tu przychodził. Nienawidze go, a on nienawidzi mnię! Eric siedzi za mną na matematyce. Tylko tak się znamy. Nie jesteśmy przyjaciółmi, nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą aż do dziś! Proszę uwierz mi! Niechciałam złamać zasad! - Prosiłam. Byłam przy tym żałosna. Zauwarzyłam, że kiedy powiedziałam imię Eric, to dziwne uczucie w brzuchu powróciło. Pomyślałam, że to chyba nie bóle głodu. Czy była to moja nienawiść do Erica, czy co?
Mama i Tata mnie zignorowali i wrócili do naczyń. Poszłam spowrotem do mojego pokoju. Byłam strasznie głodna  W pokoju na biurku leżał pączek czekoladowy, ostatni z całego czteropaku. Uśmiechnęłam się do siebie. Schociaż to. Prawie wepchnęłam sobie cały do buzi. Pewnie niewyglądało to za ciekawie ale i tak niebyło nikogo w pokoju. Stałam tak w miejscu przez minutę po czym otworzyłam okno które prowadziło na dach. Wskoczyłam na okno, a zaraz po tym na dach. Wchodziłam na dach tylko wtedy kiedy chciałam być sama. Jest to doskonałe miejsce na przemyślenia. Moi rodzice niewiedzieli o tym, że tam przesiaduję, zgłupieli by gdyby się dowiedzieli.
Zrobiło się troszkę ciemniej, ale słońce nadal grzało. Usłyszałam głos.
 - Hej!- Niezareagowałam.
 - Hej ty tam! Na górze, na dachu!- Wtedy wiedziałam już, że to do mnie . Spojrzałam w dół żeby zobaczyć kto to. Był to chłopak, najprawdopodobniej w moim wieku, umięśniony i bardzo przystojny.



hmmm jak myślicie kto to może być?
zostawcie komentarz ;)
wieczorem może następny ale niejestem pewna :P
wiem że krótki, ale lubie urywać na takich momentach
niewiadomo co się stanie itp. to tak jak w tych brazylijskich
czy tam latynoskich serialach xD
komentować, dodawać się do obserwatorów bo to mnie motywuje
do tłumaczenia następnych rozdziałów :)
Do następnego ;*

piątek, 18 czerwca 2010

Rozdział 2

To była najdłuższa rozmowa jaką kiedykolwiek odbyłam z Eric'iem i to mnie najbardziej przerażało. Niechciałam go w moim domu, było by to niezręczne. Oceniał by mnie, każdy mój ruch...Co dopiero jak zobaczy mój pokój, cały różowy, ściany pokryte plakatami z małymi, słodkimi zwierzakami. Zaczełam panikować, to jest okropne. Co on sobie o mnie pomyśli?!
Szłam do domu wolniej niż zazwyczaj. Serce biło mi bardzo szybko, tak się bałam.
Telefon w mojej kieszeni od spodni zawibrował. Dostałam sms'a. Próbowałam sobię przypomnieć, czy dałam Eric'owi swój numer. Powoli wyjełam komórke z kieszonki, spojrzałam kto do mnie napisał. Nieznany numer. Wzięłam głęboki oddech i zapoznałam się z treścią sms'a, "Tu Eric. Za chwilkę będe u ciebie". Ręce zaczeły mi się trząść.  Nieszłam już do domu, ale biegłam. Biegłam tak szybko, że aż dostałam kolki. Byłam już tylko ulice dalej od mojego domu, lecz nadal nie mogłam biec. Zbliżałam się do domu.
Przed domem znajdował się nieznajomy dla mnie samochód. Wolnym krokiem weszłam po schodkach i po chwili byłam już w domu. Eric siedział na kanapie, obok mojego taty który jak zachipnotyzowany oglądał powtórkę meczu z wtorku, ale chłopak spoglądał w inną strone.
W moją strone.
- Kochanie, twój kolega Eric już jest- Krzyknęła mama z kuchni.
- Dzięki, mamo- Okrzyknęłam.
- Yyy, chodźmy do kuchni- Powiedziałam nie patrząc się Eric'owi w oczy. Weszłam do kuchni z nadzieją, żę Eric szedł za mną.
- Jak tam w szkole Jamie?- Spytała mnie mama. Odwróciła się z uśmiechem po załadowaniu zmywarki.
- Spoko- Normalnie, opowiedziałabym mamie wszystko co zdarzyło się w szkole tego dnia, ale niechciałam wyjść na jakąś wariatkę, przed Eric'iem- Nic takiego się nie działo.- odpowiedziałam chłodno.
- Nic takiego? To dziwne. Dostałaś złą ocenę z testu????? Nie, raczej nie mogłaś. Co jest kochanie? Przecież wiesz, żę mi możesz zwierzyć się ze wszystkiego.- Czy mama naprawde musiała mi to robić ?
-Nie masz własnego pokoju?- Eric spytał mnie po cichu. Naprawde niechciałam żeby zobaczył moją sypialnie, ale musiałam jakoś pozbyć się upierdliwej mamy.
- Yy, t-tak- odpowiedziałam zacinając się. - Mamo, idziemy na górę. - Wiedziałam, żę mojej mamie się to niespodobało. Zawsze mi mówiła "Żadnych chłopaków w twoim pokoju!", ale byliśmy już prawie na górzę, więc niemogła już nic powiedzieć. Zastanawiałam się czy zdąrzyłabym zerwać ze ściany wszystkie plakaty...
Do pokoju weszłam pierwsza, a Eric tuż za mną.
- Jejku. Co za...
- Słuchaj, nie jesteś tu po to żeby mnie krytykować, więc lepiej by było gdybyś się zamknął- przerwałam mu.
- Dobra, spoko. Nie bądź nieuprzejma.- powiedział.
- Nieważne. Poprostu miejmy już tą matematykę za sobą...- zaczęłam, wyjmując podręcznik.
- Miejmy już co za sobą? Znam i umiem wszystko. Rozumiem co robimy na matematyce. Poprostu mnię to nie obchodzi.- odpowiedział podirytowany, nadal rozglądając się po moim pokoju.
- Ymm no to powtórzmy kilka zadań, a potem możesz sobie pójść.- powiedziałam poddenerwowana.
- Dobra....- rzucił, rozkładając się na moim łóżku. Byłam zszokowana. Nie usiadł, tylko położył się za plecach a recę założył sobie za głowę. Nawet nie zdjął swoich brudnych, czarnych, conversów!
Usiadłam po drugiej stronie, powstrzymując się od powiedzenia czegoś niemiłego. Zadałam mu kilka trudnych pytań matematycznych. Na wszystkie odpowiedział poprawnie, bez żadnych problemów. Naprawdę mnie  zszokował. Był bardzo mądry.
- Wow.- skomentowałam.- Dlaczego nie robisz tak w klasie?
- Ponieważ, Pani Doskonała odpowiada na wszystkie pytania.
Zaczęłam się zastanawiać. Kim jest Pani Doskonała? I wtedy przypomniały mi się twarze wszystkich z klasy. To ja byłam doskonała...
- Nie odpowiadam na każde pytania.- powiedziałam hardo. Broniłam się.
- No prawie, ale i tak mam to gdzieś..
- Nierozumiem cię. Szkoła to twoja przyszłość. High School jest bardzo ważna, a szczególnie junior year.- Powiedziałam. Czułam się tak jak bym była jego mamą.
- Z moim życiem, to ja i tak nie mam przyszłości.- powiedział to zamykając oczy.
- Szkoda, żę tak właśnie myślisz. Z taką wiedzą napewno zajdziesz daleko w życiu.- Niewyglądał na przekonanego. Chciałam go jakoś zmotywować, ale to on odezwał się pierwszy.
- Dzięki, ale..nie jestem pewien. Widzisz Jamie, niekażdy ma tak doskonałą rodzinę jaką masz ty. - Kiedy to mówił patrzył mi się prosto w oczy.
- Co? Oni nie są doskonali. Czasami naprawde ich nieznosze. - Odpowiedziałam mu z szeroko otwartymi oczami.
- Z moją rodzinką niemogła byś spędzić nawet godziny....- Uśmiechnął się ponuro, nadal patrząc mi w oczy. I ja spoglądałam mu w oczy, niemogłam przestać. Były takie zastraszające ale niezwykle piękne. - No cóż, czas już na mnie. Do zobaczenia.
I wyszedł.
no to narazie tyle. :P
i tak więcej niż poprzednio ;D
jutro następny.
komentować bo jak nie to przestane pisać xD

czwartek, 17 czerwca 2010

Rozdział 1

-Odpowiedź na pytanie numer 8....hmmm... Jamie ?
- Siedem i pół.- Odpowiedziałam.
-Prawidłowo, jak zwykle zresztą!- Pan Bell Obdarował mnie jednym ze swoich najwspanialszych uśmiechów.
Wszyscy w klasie mieli już po dziurki w nosie kujonki Jamie.

Czułam na sobie wzrok Erica z tyłu. Eric mnie nie lubił, zawsze rzucał na mnie te swoje piorunujące spojrzenie. Ale tak naprawde Eric nikogo nie lubił. Zawsze sie w sobie zamykał i nikt go nie obchodził.
Pan Bell spytał mnie tak jeszcze z sześć razy i oczywiście każda moja odpowiedź była poprawna. Kiedy tak odpowiadałam, cała klasa się na mnie patrzyła i tylko wzdychała. Widocznie aż tak irytuje ich to, że staje się ulubienicą nauczyciela. Nareszcie dzwonek zadzwonił i było już po wszystkim, jeszcze tylko Angielski i do domu. Alleluja !
- Nie zapomnijcie swoich prac domowych!- powiedział nauczyciel, ale wszyscy byli już za drzwiami, wszyscy oprócz mnie.
-Eric, a ty spowrotem do klasy !- krzyknął Pan Bell.
-Co?- Eric cofnął się o kilka kroków. Właśnie kończyłam przepisywać moją prace domową do zeszytu.
-Jamie, proszę podejdź tu na chwilke mam do ciebie kilka pytań.- poprosił mnie Pan Bell, szybko spakowałam swoje rzeczy i ustałam obok Erica, przy biurku nauczyciela.
-Eric masz straszne zaległości. Możliwe jest to, że niezdasz do następnej klasy.
-Piękne dzięki! Niech najmądrzejsza dziewczyna w klasie też się o tym dowie.- oburzył się Eric.
-Eric zrozum. Nie mówie tego przy niej żeby cię upokorzyć, chcę żeby ci pomogła.- Oświadczył Pan Bell.
-Co proszę? Ja niepotrzebuję pomocy! Postanowiłem nie robić zadań nie dlatego, że nieumiem, tylko dlatego, że niechcę!
Niepotrafiłam uwierzyć własnym uszą. Jak ktoś mógł być tak nie miły do nauczyciela? Czy on naprawde nie ma serca ?
-A ja nadal chcę żeby Jamie ci pomogła. Nie jestem pewien czy umiesz zrobić te zadania Eric, okazujesz zero potencjału w mojej klasie. Niewiem czy rozumiesz materiał czy nie. Więc Jamie, jeśli mogłabyś pomóc Eric'owi, byłbym w stanie sprawdzić czy to co mówi Eric jest prawdą. Może spotkalibyście się dzisiaj po szkole ?
- To chcesz przyjść do mojego domu ?- spytałam Erica wystraszona na śmierć.
- Chyba nie mam wyboru- burknął.


Nigdy nie zauważyłam tego że, szafka Erica znajdowała się trzy szafki dalej od mojej. Wiedziałam że, muszę jakoś do niego zagadać, tylko jak ? Myślałam nad tym co mu powiem przy pierwszej szafce. Zawróciłam i poprostu napisałam to na kartce. Jest taki zastraszający. Jego jasno niebieskie oczy, wpatrujące się we mnie. Ciągle mnie oceniał. On jest poprostu pełen nienawiści.
Wkońcu odważyłam się na przekazanie mu papierka.
-Cześć, Eric. yyy...to jest mój numer telefonu i adres. To znaczy, j-jeśli nadal chcesz się spotkać.- strasznie się zacinałam. Eric spojrzał na karteczke a później mi prosto w oczy.
-Ta, spoko.- wziął karteczke i oszedł. Serce zabiło mi szybciej niż zwykle.

przetłumaczenie tego na język polski troszkę mi zajeło :D
mam nadzieje że wam się spodobało jak na początek xd
A koleżanka ktora napisała opowiadanie po angielsku jest zachwycona , że to tłumaczę :)
następne może jutro, niewiem czy będe mieć czas ale raczej tak bo piątek jutro wiec git. :D

Bohaterowie :)

Zastanawiałam się nad tym bardzo długo. Nie jestem pewna czy wolicie sobie wyobrażać bohaterów opowiadania czy, jednak lepiej jest wam odrazu zapoznać sie z ich wyglądem na zdjęciach. Co do moich zdolności pisarskich lepiej nie będe się wypowiadać. Mieszkam w Londynie, częściej używam języka angielskiego niż polskiego. Proszę was o to żebyście mi nie pisali jakie to ja błędy robie i żebym zajrzała od czasu do czasu do słownika języka polskiego, bo uwieżcie mi robie to nawet często :). Pisze tego bloga z kilku powodów, głównym jest nuda ;d.
Dobra teraz pokaże wam postacie. Mam nadzieje, że przypadną wam do gustu ;)
Jamie - Ma 15 lat. Bardzo inteligętna i zdolna dziewczyna. Chodzi do North Pheonix High School w stanie Arizona. Niestety nie ma przyjaciół, nikt jej nielubi. Słucha się rodziców którzy uważają, że bardziej powinna się skupić na nauce, niż nawiązywaniu jakichkolwiek kontaktów z rówieśnikami. Uwielbia prowadzić pamiętnik który zazwyczaj chowa pod łóżkiem.
Donna - Matka Jamie, ma 38lat. Jest bardzo miła i troszczy sie o swoją córke jak na najlepszą mame pod słońcem przystało :). Pracuje w Banku. Gotuje, sprząta i ma przepiękny ogródek w którym często przesiaduje i sadzi różne rośliny.
   Richard - Ojciec Jamie, ma 40 lat. Lubi podnosić głos na swoją córke, czasami nawet z byle powodu. Jest materialistą. To on najbardziej zmotywował Jamie do nauki i zakazał spotykania się z koleżankami "dla jej własnego dobra" .
Pracuje jako prawnik.
Eric - 15 letni chłopak. Z pozoru czarny charakter ale tak naprawde jest wspaniałą osobą, kreatywny i śmiały. Nie ma łatwego życia, jego matka jest alkocholiczką tak samo jak ojciec. Mięśniaki ze szkoły zazwyczaj mu dokuczają ale Eric się ich nie boi, mógłby ich zabić jakby tylko chcial xD. Chodzi do tej samej szkoły co Jamie.

Anthony - Ma 16 lat. Jest romantykiem, szuka tej jedynej. Chodzi do prywatnej szkoły w Pheonix.